czwartek, 14 kwietnia 2011

czerwone na niebieskim

Koło monitora stoi to:

Kartka Baronowej sprawiła mi frajdę;).
Przyszła w dobrym momencie.Dostaliśmy kolejne pismo z jaśnie wielmożnej instytucji ZUS o .... postępowaniu dotyczącym DOPŁAT do składek za rok... 2003,2004,2006...
Nie muszę chyba mówić że ze złości fruwałam na wysokości lamperii?
Otóż przypomnieli sobie ( a niestety mają na to 10 lat iż zalegamy jakieś odsetki za spóźnienie z wpłatą a to 8,80zł,11,20zł ,5,50zł i takie tam...i uzbierało się tego trochę) uroczo.Łaskawie nas o tym poinformowali,bo przecież nie muszą.Dlaczego dopiero teraz? Ano wiadomo,kłopoty chodzą sforami.Po co pozwolić na oddech jak można zagryźć , prawda?
Syn na razie w domu.Nasze kłopoty i jego głupota, to dobrana para.
Zaczął stawać na nogi,szło lepiej to się posypało.
Może jednak to zrządzenie losu,bo wyszło sporo spraw o których nie wiedzieliśmy .
Kiedy dobrze zarabiał (mój boże takiej pensji to sporo mu zazdrościło)nic nie zaoszczędził.Nie zainwestował w siebie !( a prawo jazdy to pies?!? )W dzisiejszych czasach nie mieć prawa jazdy? Nie popłacił zaległych zobowiązań , bo nie.Sporo co ze smutkiem notuję zainwestował w swoją dziewczynę.Z tym że on ma wikt,opierunek,mieszkanie u rodziców ( nie no, ja wiem że to jest szlachetne i dobrze optuje JEJ w dalszym życiu tylko w sytuacji syna,kiedy potrzebuje pieniędzy jest to delikatnie mówiąc głupota!).No i teraz mamy ich wszystkich.Syn szuka pracy,z naciskiem że kończy studia od października (obstaję by jednak zaocznie to zrobił U NAS - kontrola!!!)
Do tego nasze kłopoty,problemy w pracy u Osobistego (tak wielkie że po prostu odechciewa mu się pracować i raczej będzie już tylko gorzej)i kłopoty u chłopaka córki.
Jego matka straciła pracę,na nową w jej wieku brak sensownych perspektyw,chociaż pracowała jako sprzątaczka.Do tego wszystkiego PIES.
PIES bo duży,nie rasowy ale robi OGROMNE wrażenie.
Katowany przez poprzedniego właściciela ( kuzyna chłopaka),szczególnie po pijaku się na nim wyżywał,pieprzony młody gniewny.
Od kilku dni jest w zasadzie w NASZYM stadzie.
Nie no,formalnie i domowo u chłopaka córki ale z powodu częstych wizyt i u nas.
Jego obecność w tej rodzinie była mocno niepewna.No bo jak opiekować się zwierzakiem kiedy nie ma na chleb? Ileż ona dostanie na bezrobociu?
Ojca chłopak nie ma ,zmarł dawno temu,jakaś renta jest , ale...
moi przyjaciele już pomogli.
Jeden dał na becikowe dla piesa,znajoma blogowa której nigdy na oczy nie widziałam powiedziała że postara się o karmę i jakąś inną pomoc, co wzruszyło mnie mocno.
My pomagamy jak możemy , wiadomo,w innej sytuacji wzięłabym piesa na klatę ale teraz nie bardzo;/.A nie można pozwolić by wrócił do kata.
No i takie to radości i smutki przedświąteczne.