wtorek, 9 sierpnia 2011

całkiem z reala

spokojny poranek.Nic się nie dzieje.Do rozpoczęcia pracy około 30 minut.Luz.Po śniadaniu parcie na kibelek.Zamykam się w łazience.Dobra książka , ( tym razem Pratchett - Panowie i Damy),młodzi śpią( syn i SP )słońce świeci,ptaszki ćwierkają,błogo.
Nagle gdzieś w połowie rozdziału - tup,tup,tup.Młodzi schodzą .Puk,puk w okieneczko i cholera spokój poszedł precz.Trzeba się streszczać.

Kolejne podejście.
Ta sama książka , młodzi gdzieś tam .
nagle - tup,tup,tup .Młodzi schodzą.Puk,puk w okieneczko i cholera....

Trzecie podejście - Młodzi na spacerze ! MAM SPORO CZASU dusza wrzeszczy szczęśliwa.
Zasiadam na tronie a tu....
Tup,tup...Młodzi wchodzą do sieni....A!A!A!

I jak tu nie dostać rozstroju żołądka ?!?

upiekłam ciasto

nic specjalnego ,nie?
BEZ zakalca !!!
Po raz pierwszy w moim dorosłym życiu.Hłe,hle,hłe.(nie mówimy tu o wypiekach drożdżowych,czy też kruchym cieście,które jet zawsze ok,tak?)
PS** zjadła trzy kawałki jasnego i ciemnego ! Musi smakowało :)
Będą ze mnie ludzie;>

** - Prawie że Synowa