środa, 17 sierpnia 2011

półmroki i koty

sen -
schodzę do piwnico-firmy.Zejście dość wąskie i niezbyt wysokie.Kilkanaście schodów.
Nie pamiętam czy zapalam światło,nie,nie,nie zapalam,jest go tylko tyle ile pada z sieni.
Widzę kota naszego który usadowił się na wprost zejścia - w wąskim korytarzu,wąziutkim bym rzekła bo 1/3 jego przestrzeni,na całej długości zajmuje regał z książkami.Kot siedzi na stercie kartonów/książek? i patrzy na mnie.
Nie wiem skąd przychodzi przeciąg i nie wiem skąd pojawia się materiał .Materiał jakby wysuwał się z regału w jego połowie i łagodnie falował co NIE oznacza PRZYJAŹNIE.
Strach.
Pstryk - słyszę sygnał jaki wydaje AntyVir znajdujący wirusa w kompie i nagle się budzę...

złośliwość

w śnie i to taka pierwotna.
jakaś grupa - dzieci +dorośli (kolonie ? wycieczka? )- raczej na pewno na wyjeździe.
Jemy posiłek ,kolorowe stoliki wiem że się spieszę.
Nie powinnam przychodzić ale jestem z nimi . Jedzenie "rośnie" w ustach,memlam coś bez sensu,jakaś bachorzyca podchodzi do mnie a ja odwrócona tyłem do dorosłych pokazuję jej "małpie miny" i odchodzę z dziką satysfakcją.
Wiem że powinnam być o ósmej rano,a jest już za piętnaście.Widzę białą tarczę zegara,czarne wskazówki nieubłaganie odmierzają uciekający czas.

A potem się budzę i wiem że muszę gnać do apteki po lek na opryszczkę tylko kompletnie zapominam jego nazwy! Real mnie powala.Ubieram się przeszukując zakamarki pamięci.Maść zaczyna sie na X,no na X,jejejej jak to dalej idzie?
No tak! nagle czuje jak odskakuje korek - NA Z....X !!!!:)))